Polish dinner party
No i w końcu przyszła kolej na mnie...
Menu:
1. Danie główne
2. Deser
Polska galaretka cytrynowa i malinowa z owocami z puszki (holenderskiej) i bitą śmietaną z proszku także polskiej produkcji.
Podczas naszej konsumpcji Marina ciągle pytała mnie czy to, co przygotowałam smakuje jak schabowe w domu. I co ja jej mogłam powiedzieć? No, że prawie tak jak w domu. Tyle, że prawie robi wielką różnicę.
Ziemniaki nie te. Jeśli mam być szczera, były strasznie podłe i bez smaku. Ale to może tylko moja subiektywna opinia, bo nie przepadam za ziemniakami. Schabowe się mi w czasie smażenia rozpadły. W sensie panierka się rozpadła, a nie mięso. I nie smakowały jak te mamy. Ale nie były najgorsze. Nie wiem jak to moja mama robi. Tylko sól i pieprz, czasem są trochę przypalone, a jednak smak jest. Moje były marynowane przez 2 godziny w mleku, papryce, soli, pieprzu czarnym i białym i czosnku... a wyszły sto razy gorsze. Dochodzi jeszcze kwestia smażenia. Nie ma nic gorszego niż smażenie mięsa. Albo przypalisz, albo podasz surowe... dlatego nie lubię ani jeść, ani przygotowywać schabowych. Za dużo roboty i wysiłku. A jak mam już być szczera do bólu... to lepsze schabowe robi moja siostra niż mama. Może mnie nie zabiją za to stwierdzenie. Ale tytuł mistrzyni zup i tak przypada mojej mamie. Ja to najlepiej zostanę przy moich smakach i dziwnych potrawach, a im zostawię kuchnię polską... Jeśli chodzi o kapustę... wyszła całkiem smaczna! Nie taka jak mamy z kminkiem, jednakże nadal dało się ją jeść. Jednym byłam całkowicie zaskoczona. Placek z resztek panierki, który wyszedł dwieście razy gorzej niż ten domowy polski, strasznie im smakował... może coś z moimi kubkami smakowymi jest nie tak?

Deser oczywiście powalił na łopatki moich zagranicznych przyjaciół. Nie żebym gustowała w galaretkach... ostatnio jadłam galaretkę w jakiś zamierzchłych czasach, gdy jeszcze nie miałam takiej siły przebicia, by powiedzieć "nie" galaretce z porzeczkami mojej mamy.
Overall, moje zdanie się nie liczy, bo innym smakowało. I jak to podsumowała Marina: "Polish food is good for hungover". Czy można usłyszeć lepszy komplement niż ten?
Wcześniej już próbowali podhalańskiego oscypka... i jeśli to przeżyli i to z dobrym smakiem, to i mój schabowy nie mógł być gorszy.
A. - Polska? |
Marina - Meksyk |
Henry - Wietnam (aktualnie Finlandia) |
Mark - Niemcy |
Alex - Niemcy |
Więcej kucharek mama nie miała? |
Kontemplujemy nad deserem |
Może zasuszone, ale są! Kwiaty na każdym stole muszą być. |
Komentarze
Prześlij komentarz