Edam i inne mieścinki
Dzisiaj będzie mniej gadania i czytania, a więcej oglądania zdjęć (spoiler: baaardzo duuużo zdjęć), po części dlatego, że nie mam czasu, żeby się rozpisywać - rozpoczęcie kolejnej gehenny związanej z pracami studenckimi, a po części dlatego, że nie mam weny i ogólnie nic mi się nie chce.
Do rzeczy. Tydzień temu w sobotę była tak piękna pogoda, że strzeliłabym sobie w stopę, gdybym nie wyszła na pole, więc razem z Pauliną pojechałyśmy na bike trip do Edamu. Plan był taki, żeby pojechać gdzieś na rowery, coś zwiedzić, no i liczyłyśmy na to, że w Edamie będzie targ serowy. Oczywiście okazało się, że targi odbywają się dopiero od maja... czyli pospieszyłyśmy się o jakieś parę dni, ale też tylko w jeden określony dzień.
W zasadzie nic straconego, bo pogoda była idealna na rowery. Mało wiatru, temperatura umiarkowana - nawet mnie trochę opaliło po twarzy. Najpierw zwiedziłyśmy urocze miasteczko Monnickendam, a później pojechałyśmy do Edamu. W sumie zrobiłyśmy około 60 kilometrów.
W drodze do Monnickendam. Jedyny przymiotnik, który teraz przychodzi mi do głowy żeby opisać to, co zastałyśmy po "drugiej stronie", zaraz za granicą miasto-wieś, to "uroczy". Urocza, sielankowa wieś. Spokój, swojskość i arkadia.
MonnickendamMuzeum w Monnickendamie
Rodowód krów |
Muzeum w Edamie
W drodze powrotnej.
Komentarze
Prześlij komentarz