27.04 King's Day

Chyba każdy kto widział to na własne oczy, zgodziłby się ze mną. King's Day w Holandii to jedna wielka impreza. Dość imponująca wielka impreza. Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś takiego. To tak jakby w całym kraju odbywał się wielki festiwal pokroju Coachelli. Ludzie na ulicach poprzebierani w śmieszne kostiumy z przewodnim kolorem pomarańczowym, niezliczone galony piwa i dźwięki muzyki na każdym rogu. Coś niesamowitego.
Czym jest King's Day? Teoretycznie to dzień, w którym Holendrzy świętują urodziny króla (obecnie króla Wiliama Aleksandra). Ale przed 2014 rokiem Koningsdag było Koninginnendag, czyli Queen's Day. Wtedy świętowano urodziny królowej Winhelminy, a po jej śmierci dalej obchodzono jej urodziny, nawet jeśli na tronie była jej córka... Mówiąc w skrócie, Holendrzy wymyślili sobie dobrą wymówkę by mieć dzień wolny, imprezować, dobrze się bawić i wypić dużo dużo piwa. I nie ma w tym nic złego, skoro Holendrzy nie utożsamiają się ze swoją historią i nie mają za bardzo czego wspólnie świętować. King's Day w stanowczości im wystarcza.
Jedną z większych niespodzianek były dla mnie pchlie targi w tym dniu. Podczas tego święta każdy może sprzedawać cokolwiek chce, gdziekolwiek chce, całkowicie legalnie. Więc większość ludzi wynosi z domu starocie niewarte więcej niż euro i sprzedaje je na ulicy przed domem. Takie zbiorowe wyprzedaże garażowe. Całkiem imponująco to wygląda, gdy tak całe ulice zastawione są straganami. Jest to też dzień, w którym trochę grosza, albo powinnam powiedzieć centa, mogą zarobić dzieci. Jakikolwiek talent by nie miały, pokazują go w parkach i na ulicach. Tańce, śpiewy, gra na instrumentach, wypieki, wymyślanie gier dla publiczności... wszystko o czym można pomyśleć.

27 kwiecień, jakby tak pomyśleć, był to całkiem dobry i śmieszny dzień.
Właściwie to dwie rzeczy na pchlich targach bardzo są opłacalne. Zabawki dla dzieci i książki kucharskie... niestety po holendersku.
"Boat parties" mają dużą popularność wśród turystów w King's Day. I są horrendalnie drogie.
Nawet w Diemen "biznes" kwitnął
Frytki... prosto z foodtrucka są lekker! (przepyszne)
Gra polega na tym, by wycelować młotkiem w pomidora zjeżdżającego z rury... według mnie totalne marnotrastwo pomidorów... i pieniędzy, bo było prawie niemożliwe rozgnieść choćby jednego pomidora.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rowery i ruch drogowy w Holandii

The green bench - śladami The Fault in Our Stars

Podwodny tunel i kolejny most - Antwerpia cz. 3