#Zakątki Amsterdamu 15: Mumia
Nie wiem, czy znajduję się w swoim najgorszym momencie życia, czy może zawsze byłam taka żałosna, ale faktem jest, że nie mam pojęcia co chcę robić w życiu. Wiem czego chcę od życia, ale to wcale nie ułatwia mi wyboru kariery zawodowej. Jednak nie zawsze tak było. Kiedyś dokładnie wiedziałam kim chcę zostać. Dokładnie wiedziałam jakie mam marzenia i nadzieje na przyszłość. Były totalnie pokręcone i pewnie nierealne, ale przynajmniej miałam jakieś marzenia. I ciekawe co je zniszczyło, nie? Jak myślicie? Kto potrafi zniszczyć doszczętnie dziecięce marzenia?
Gdy miałam jakieś dwanaście lub jedenaście lat wiedziałam kim chcę zostać. Chciałam być taka jak Evy Carnahan O'Connell. Opcja B, czyli wydanie własnej książki, też zawsze gdzieś mi tam świtała, ale było to bardziej marzenie aniżeli plany mojej przyszłej kariery zawodowej. Jestem też prawie stuprocentowo pewna, że miałam jakieś przebłyski głupoty związanej z byciem nauczycielką, ale Evy była moim planem numer jeden. To na nią stawiałam. I będąc dwunastolatką, nigdy nie pomyślałam sobie, że jest to coś zupełnie niemożliwego. Z perspektywy czasu muszę przyznać, że rzeczywiście nie jest to niemożliwe, ale bardzo trudne. Może gdybym urodziła się w innym stuleciu...
Jeżeli nigdy nie słyszeliście o Evy aka Księżniczce Nefertiri, to bardzo wam współczuję, bo straciliście coś niezwykłego. A jeśli nigdy nie słyszeliście, że jako dziecko chciałam zostać... archeologiem - a właściwie egiptologiem - to jeszcze mało mnie znacie.
Tak, moją przyszłość i karierę opracowałam jakieś dziesięć lat temu na filmie "Mumia". Na swoją obronę mogę powiedzieć tylko, że film jest niesamowicie wciągający i pobudzający, no i jest jednym z moich ulubionych filmów. Teraz się tak zastanawiam... kto pozwolił dwunastolatce oglądać horror z Egiptem w tle? Soft horror, bo soft, ale film przygodowy to to całkiem nie jest. Tak czy inaczej, po milionowym obejrzeniu "Mumii" postanowiłam, że w przyszłości zostanę egiptologiem, dokładnie tak jak Evy (Rachel Weisz jest w tej roli genialna!). Ten film sprawił, że zaczęłam marzyć. Marzyć o Egipcie, piramidach, nierozwiązanych zagadkach, odkrywaniu nieznanych, podróżowaniu, mumiach... Marzyć o odwiedzeniu British Museum (tego jednego mi nie odebrali!) i odkrywaniu historii. Jeszcze przez całą podstawówkę uwielbiałam historię, naprawdę się nią interesowałam i lubiałam słuchać nauczycielki. Pamiętam nawet jak bardzo byłam podekscytowana zwiedzeniem Muzeum Archeologicznego w Krakowie. Ale później moje marzenia o byciu archeologiem doszczętnie zepsuła szkoła. Poszłam do gimnazjum i nagle historia nie kręciła się wokół, no właśnie, historii o wydarzeniach i ludziach, ale skupiała się na suchych faktach. W gimnazjum, po raz pierwszy, całą sobą zapałałam nienawiścią do nauczyciela i niestety do historii. Chyba nie jest to nic dziwnego, jeśli ciekawa historia zostaje przemielona przez maszynkę rujnowania marzeń i skupia się na trzech pytaniach: kto? gdzie? kiedy?. School really knows how to beautifully screw up your dreams... No i już potem nie chciałam zostać egiptologiem. Nie chciałam mieć nic wspólnego z historią i datami. Historia zaczęła mnie nudzić i wkurzać, bo nie potrafiłam zapamiętać wszystkich dat na pamięć. I zamiast być odkrywcza i frapująca, stała się dla mnie nużąca.
Jednak to nie zmienia faktu, że nadal oglądałam dwie części "Mumii" na potęgę, nawet poszłam do kina na trzecią, tragiczną, część. Nadal chciałam wyjechać na wycieczkę do Egiptu, zobaczyć piramidy, groby faraonów, Aleksandrię, Kair, Teby i Gizę, i nadal jest to na mojej bucket list. Nadal chciałam jechać do Londynu tylko po to, by wejść do British Museum i nawdychać się kurzu z piramid. Te marzenia zostały, sentyment do egiptologii i archeologii pozostał, ale mam teraz dwadzieścia jeden lat i nie mam już pojęcia kim chciałabym być. To trochę żałosne, ale też i smutne, bo ciągnę coś, do czego nie jestem w pełni przekonana. Może dlatego, że biorę bardzo na serio edukację. Wiem, że bycie nauczycielem jest trudne, że wiąże się z wielką odpowiedzialnością. I nie wiem, czy do końca się na nauczycielkę nadaję, nie wiem, czy chcę brać na siebie taką odpowiedzialność. Wiem natomiast, że nie chcę niszczyć niczyich dziecięcych marzeń.
Wszystkie zdjęcia są rezultatem odwiedzin Allard Pierson Museum w Amsterdamie (muzeum archeologicznego) - w dość kiepskiej jakości, bo większość eksponatów była za szkłem, ale starałam się jak mogłam ;).
W muzeum był nawet plakat z filmu :D |
Tak, moją przyszłość i karierę opracowałam jakieś dziesięć lat temu na filmie "Mumia". Na swoją obronę mogę powiedzieć tylko, że film jest niesamowicie wciągający i pobudzający, no i jest jednym z moich ulubionych filmów. Teraz się tak zastanawiam... kto pozwolił dwunastolatce oglądać horror z Egiptem w tle? Soft horror, bo soft, ale film przygodowy to to całkiem nie jest. Tak czy inaczej, po milionowym obejrzeniu "Mumii" postanowiłam, że w przyszłości zostanę egiptologiem, dokładnie tak jak Evy (Rachel Weisz jest w tej roli genialna!). Ten film sprawił, że zaczęłam marzyć. Marzyć o Egipcie, piramidach, nierozwiązanych zagadkach, odkrywaniu nieznanych, podróżowaniu, mumiach... Marzyć o odwiedzeniu British Museum (tego jednego mi nie odebrali!) i odkrywaniu historii. Jeszcze przez całą podstawówkę uwielbiałam historię, naprawdę się nią interesowałam i lubiałam słuchać nauczycielki. Pamiętam nawet jak bardzo byłam podekscytowana zwiedzeniem Muzeum Archeologicznego w Krakowie. Ale później moje marzenia o byciu archeologiem doszczętnie zepsuła szkoła. Poszłam do gimnazjum i nagle historia nie kręciła się wokół, no właśnie, historii o wydarzeniach i ludziach, ale skupiała się na suchych faktach. W gimnazjum, po raz pierwszy, całą sobą zapałałam nienawiścią do nauczyciela i niestety do historii. Chyba nie jest to nic dziwnego, jeśli ciekawa historia zostaje przemielona przez maszynkę rujnowania marzeń i skupia się na trzech pytaniach: kto? gdzie? kiedy?. School really knows how to beautifully screw up your dreams... No i już potem nie chciałam zostać egiptologiem. Nie chciałam mieć nic wspólnego z historią i datami. Historia zaczęła mnie nudzić i wkurzać, bo nie potrafiłam zapamiętać wszystkich dat na pamięć. I zamiast być odkrywcza i frapująca, stała się dla mnie nużąca.
Jednak to nie zmienia faktu, że nadal oglądałam dwie części "Mumii" na potęgę, nawet poszłam do kina na trzecią, tragiczną, część. Nadal chciałam wyjechać na wycieczkę do Egiptu, zobaczyć piramidy, groby faraonów, Aleksandrię, Kair, Teby i Gizę, i nadal jest to na mojej bucket list. Nadal chciałam jechać do Londynu tylko po to, by wejść do British Museum i nawdychać się kurzu z piramid. Te marzenia zostały, sentyment do egiptologii i archeologii pozostał, ale mam teraz dwadzieścia jeden lat i nie mam już pojęcia kim chciałabym być. To trochę żałosne, ale też i smutne, bo ciągnę coś, do czego nie jestem w pełni przekonana. Może dlatego, że biorę bardzo na serio edukację. Wiem, że bycie nauczycielem jest trudne, że wiąże się z wielką odpowiedzialnością. I nie wiem, czy do końca się na nauczycielkę nadaję, nie wiem, czy chcę brać na siebie taką odpowiedzialność. Wiem natomiast, że nie chcę niszczyć niczyich dziecięcych marzeń.
Wszystkie zdjęcia są rezultatem odwiedzin Allard Pierson Museum w Amsterdamie (muzeum archeologicznego) - w dość kiepskiej jakości, bo większość eksponatów była za szkłem, ale starałam się jak mogłam ;).
Urny na organy! :D oj ta słodka mumifikacja... |
Kot - symbol bogini Bastet (od miłości, radości, tańca, płodności, ogniska domowego) |
Figurki Uszebti, które wkładane do sarkofagów miały służyć i pomagać panom w zaświatach. |
Mój ulubiony - Anubis o głowie szakala - bóg życia pozagrobowego. Sentyment związany tym razem z książką, nie filmem. Tak w zasadzie, to Anubis nie był przyjaznym bogiem. |
Aleksandra pisane hieroglifami. |
"Ostatnia klasa gimnazjum. Ostatni rok
razem. A ja wciąż czułam się jak ta mała przerażona dziewczynka z podstawówki,
która przyszła do gimnazjum nikogo zupełnie nie znając. Byłam przerażona,
ponieważ biegłyśmy korytarzem w naszej zakichanej budzie w drugi dzień szkoły i
już byłyśmy spóźnione.
To nie była moja wina. Na szczęście.
To Jagoda nie nastawiła wczoraj budzika, przez co wszystkie zaspałyśmy. Rano
obudziłam się z ogromnym bólem brzucha i gdy zobaczyłam godzinę na swoim
zegarku, wiedziałam, że nieźle zaspałyśmy i że na pewno się spóźnimy do szkoły.
Po kilku moich histerycznych krzykach, dwie zaspane księżniczki w końcu się
obudziły. Ubierałyśmy się w pośpiechu, szybko wyszorowałyśmy zęby i nie
zjadłyśmy nawet śniadania. Na zabiegi upiększające nie było czasu. Całą drogę
do szkoły przebyłyśmy biegiem, by zminimalizować czas spóźnienia. Pierwszą
lekcję miałyśmy z profesorem od historii. Nie lubił spóźnialskich i nigdy nie
był wyrozumiały dla uczniów. Wszyscy w szkole bali się go, włączając w to mnie.
Czuliśmy do niego respekt i szacunek, ponieważ był bardzo dobrym nauczycielem,
dobrze uczył i dużo wymagał. Był jednak mały problem. Nie cierpiałam go tak
bardzo jak i on mnie, choć nigdy tego nie okazywaliśmy sobie w oczywisty
sposób. Nie lubił mnie, ponieważ byłam dobrą uczennicą, a on nigdy nie potrafił
mnie złamać. Zawsze byłam u niego przygotowana, by po prostu mu dopiec. Nie
śmiałam się także z jego prostackich i żałosnych kawałów. Już nie raz mu
podpadłam, a to miał być raz kolejny. W świetny sposób zaczynałam rok szkolny. Hurra…
Ta, jasne, znów mam przerąbane.
Zatrzymałyśmy się przed klasą, by
odsapnąć i ułożyć plan.
- Co mówimy?- Zapytała Alicja,
przerażona nie na żarty.
- Mamy pięć minut spóźnienia-
powiedziałam, patrząc na zegarek.- I tak nie łyknie żadnej z naszych
historyjek. Wchodzimy i przepraszamy. A resztą zajmę się ja.- Popatrzyłam na
nie smutno. Wiedziały co to znaczy. Nie po raz pierwszy ratowałam nam wszystkim
tyłki, ale tak właśnie trzeba było zrobić, nie miałam innego wyjścia.
- Okej.- Powiedziały na raz,
wdzięczne za to, co robię.
Odliczyłam w myślach do trzech, by
choć trochę ustabilizować bicie serca i otworzyłam drzwi do sali. Nauczyciel
stał przy biurku z surową miną. Znałam ją. Albo był nieźle wkurzony, albo po
raz kolejny chciał nam pokazać, kto w tej klasie ma władzę. Nie miałam czasu,
by się nad tym zastanawiać.
- Przepraszamy za spóźnienie.
–Wyszeptałyśmy. Dziewczyny poszły prosto do swojej ławki, ja by dojść do swojej
musiałam przejść obok nauczyciela.
- Masz coś na usprawiedliwienie
Lewandowska? – Pochwycił mój wzrok, gdy byłam już przy jego biurku.
Miałam ochotę powiedzieć mu, że wcale
nie muszę się przed nim tłumaczyć, ale wiedziałam, gdzie to mnie zaprowadzi. Po
prostu musiałam przetrwać jego ostre spojrzenie i przyjąć karę.
Pan Miśkowiec uśmiechnął się, i nie był to wcale
miły uśmiech:
- Teraz uważajcie wszyscy- zwrócił
się do klasy.- Tak kończą spóźnialskie. Wiesz co grozi w normalnych sytuacjach
spóźnieniem, prawda młoda damo?- Przytaknęłam, choć nienawidziłam, gdy mówiono
do mnie per młoda damo.- Jednakże mam dzisiaj dobry humor i dam ci szansę. Nie
chciałbym byś rozpoczynała ostatni rok w tej szkole z jedynką w dzienniku, ani
też byś robiła sto pompek, zamiast tego podejdź do tablicy. Zrobimy sobie małą
powtórkę z zeszłego roku.
O nie. Tylko nie to. Świetnie.
Właśnie załatwiłam sobie przepytywanie z dat. Wiem, że nie zadowolą go
podstawowe daty, będzie mnie pytał z tych także mniej ważnych, z dat, które w
jego mniemaniu są na ocenę bardzo dobrą. To, że właśnie taki stopień miałam w
zeszłym roku, nie znaczy, że dalej te daty pamiętam, a on doskonale o tym wie.
Możliwe, że po raz pierwszy uda mu się mnie złamać. Jak nie będę pamiętać nawet
jednej daty i tak skończę z jedynką w dzienniku. Co za różnica? Być
przepytywanym, czy po prostu dostać ją z marszu. Jednak on lubi się nade mną
pastwić, więc zwykłe pompki mu nie wystarczą. Jak ja tego człowieka nie
cierpię!
- A więc zaczynamy. – Popatrzył na
mnie z uśmiechem zwycięzcy.- Rok krucjaty dzieci do Ziemi Świętej?
- 1212 rok- Powiedziałam szybko. Tą
datę było łatwo mi zapamiętać, przewijała się wielokrotnie w jego
przepytywankach. Bałam się, że będzie gorzej, ale wiedziałam, że się nie
poddam. Nie dam mu tak łatwo wygrać. Nie patrzyłam na klasę. Nie chciałam
patrzeć na współczucie Ali i Jagody, ani też na wyraz twarzy moich rówieśników
wyrażających jedno dobitne słowo: „Kujon”. Oddychałam jak najwolniej i
najspokojniej jak potrafiłam, próbując poprawnie odpowiadać na zadawane
pytania, tylko tyle mogłam zrobić.
- Pomiędzy kim rozegrała się bitwa
pod Legnicą i kiedy?
- W 1241 roku, pomiędzy Tatarami, a
Polską.
- To wie każdy głupi Landowska.
Dokładniej?!
- Polakami dowodził Henryk Pobożny,
który poległ tam w walkach. Dowództwo Tatarów przejął Pajdar.- Skąd to ja do
cholery pamiętam?
- Data. Konkretna data, Landowska.-
Powiedział zirytowany.
- 9 kwiecień 1241 r.- Powiedziałam po
chwili zastanowienia.
- Utworzenie Akademii Krakowskiej?
- 1364 r. przez Kazimierza Wielkiego.
- Nie pytałem cię o to, kto ją
utworzył, ale kiedy została utworzona. No ale dobrze, przejdźmy dalej do czegoś
może trudniejszego – choć nie patrzyłam na niego, słyszałam jak przesuwa kartki
w podręczniku w poszukiwaniu kolejnej wersji historycznej tortury.- Przywileje
nadane szlachcie polskiej w Koszycach. Przez kogo, rok i w jakim celu zostały
nadane.
- Ludwik Andegaweński nadał szlachcie
polskiej przywileje w Koszycach, a w zamian za nie, szlachta zgodziła się, by
na tronie Polski zasiadła jedna z córek Ludwika.- Zrobiłam głęboki wdech. Nie
pamiętałam dokładnego roku. Ręce na nowo zaczęły mi się pocić. Raz kozie
śmierć, muszę strzelać.- Tysiąc trzysta… siedemdziesiąty czwarty?- Powiedziałam
nieśmiało.
- Bez pytajnika na końcu. Następne
pytanie. O datę bitwy pod Grunwaldem chyba nie muszę cię pytać, no ale powiedz
i to.
- 15 lipiec 1410r.- Powiedziałam z
prędkością światła, nawet się nad tym nie zastanawiając.
- Kto z Polaków uczestniczył na
soborze w Konstancji po bitwie pod Grunwaldem?
- Mikołaj Trąba, Zawisza Czarny i
Paweł Włodkowic.
Tak psor przepytał mnie prawie z
całego pierwszego półrocza drugiej klasy. W końcu, gdy zrozumiał, że nie dam
się złamać, kazał mi usiąść do ławki. Pod koniec pytania głos mi się już nie
trząsł, nie pociły mi się ręce, odpowiadałam mechanicznie jak robot, bez
żadnych emocji. Jednak byłam intelektualnie wykończona. Policzki miałam
zaróżowione, a poziom adrenaliny mi spadł. Odwróciłam się od tablicy i z twarzą
zwycięstwa powlokłam się do swojej ławki. Nagle stanęłam jak wryta. W mojej
ławce, trzeciej od okna, siedział chłopak, którego widziałam po raz pierwszy na oczy. Co do cholery? Czemu nikt
mu nie powiedział, że to moja ławka? Każdy to wie i każdy wie, że nie wolno w
niej siadać, bo lubię siedzieć sama. To nasza niepisana klasowa umowa społeczna.
- Jakiś problem?- Zapytał Miśkowiec.
- Żadnego- opowiedziałam wkurzona.
- No to siadaj.- Ponaglił mnie."
Biuro i miejsce pracy amsterdamskich archeologów i historyków. |
Komentarze
Prześlij komentarz