Tłusty czwartek - edycja holenderska


Gdyby nie internet i social media... zapomniałabym o Tłustym Czwartku. To tyle w temacie wtapiania się w inną kulturę i zatracania własnej. A przecież nie codziennie ma się okazję zaszaleć z węglowodanami i cukrem, i to w dodatku być całkowicie usprawiedliwionym z tego tytułu.

Dzisiejszy dzień, jak kilka poprzednich, rozpoczął się deszczem, a później silnym wiatrem. Dosłownie "piździ" przez cały dzień. Wyobraźcie sobie najsilniejszy Halny, Halny stulecia... na totalnie płaskiej powierzchni. Nic nie da powstrzymać takiej siły. Podsumowując, niezbyt przyjemne i zachęcające warunki do spacerów lub przejażdżek na rowerze.
Ale się poświęciłam. Prawie mnie zmiotło z powierzchni ziemi. Prawie, bo jednak to 60 kg robi swoje. Oczywiście nie dorwałam polskich pączków. Tu nie ma polskich pączków. A wtrącając małą dygresję, moja rodzina katowała mnie dziś widokiem pączków z różą. Szkoda, że nikt jeszcze nie wynalazł maszyny do teleportacji. Tu za to są podrzędne amerykańskie doughnut'y. I coś co przypomina pączki, ale reklamowane jest jako niemiecka bułka drożdżowa ze średnim nadzieniem dżemowym. Dobre i to...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rowery i ruch drogowy w Holandii

The green bench - śladami The Fault in Our Stars

Podwodny tunel i kolejny most - Antwerpia cz. 3