Nowe życie

Dzisiaj mniej gadania, a więcej pokazywania. 
Co mogę powiedzieć więcej od tego, że 16 lipca był pięknym dniem pełnym dobroci i wzruszeń?
Zdjęcia mówią same za siebie, więc ja już nie muszę.
UWAGA! Duuuużo zdjęć.

Przygotowania, to trochę nerwów, szczypta ekscytacji i wielkie oczekiwanie.
No w końcu! Jakześ wyzdajana, to chyboj ku nom do kościoła!
W kościele...
I nadchodzi chwila, której wszyscy oczekiwali przez pół roku i przy której wszyscy płaczą ze wzruszenia...
Małe ciotki klotki ;)
"Ale nudne kazanie... chyba zasnę na własnym Chrzcie!"
"Kiedy to się skończy? Rosół już nam stygnie, a lody całkiem stopnieją. Możemy iść już, skoro już ją ochrzcili?" 
"No, w końcu dzieje się coś ciekawego. Dacie mi tą świeczkę?"
"Ostrzegałam, że zasnę..."

Niestety więcej ich mama nie miała. Rodzina tak duża, że potrzeba było kilku zdjęć, aż wszyscy się zebrali!
 Czas na gościnkę też się znalazł.
Plener, czyli każdy z każdym, byleby jak najkorzystniej wyjść na zdjęciu.
Klatka po klatce jak wygląda uspokajanie dziecka. "Im będę więcej się wygłupiała, tym bardziej ona będzie się śmiała."
Dumne ciotki ^_^
Bo zastępcy fotografa (Aniu, dziękujemy za całokształt!!!) się nie ufa. Musi być selfie dla pewności ;)
Jedno musi być profesjonalne, pro forma. Uśmiech!
A to, będzie takie jak wyglądamy na codzień! 
Moje kochane "maleństwo".
 Był też czas na wygłupy...
PS. Z racji, iż nie jestem profesjonalnym fotografem, te zdjęcia nie są idealne. Ale wydaje mi się, że opowiadają jakąś, w dodatku piękną, historię, a to jest to, co kocham robić. Opowiadać historie. I hope everyone enjoyed this "story of our life". ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rowery i ruch drogowy w Holandii

The green bench - śladami The Fault in Our Stars

Podwodny tunel i kolejny most - Antwerpia cz. 3