Rozpad ekipy "kitchen party"

Wcześniej niż później, musiało się to stać. Już oficjalnie, nasza kuchenna paczka się rozpadła. Czerwiec był, powiedzieć burzliwy i zabiegany, to niedopowiedzenie, więc było nam niesamowicie trudno spotkać się razem. Gdy kilka osób znalazło dobry termin i godzinę, to zawsze była jedna osoba, która nie mogła przyjść i powoli wszystkie plany nam się sypały, więc w rezultacie odwoływaliśmy nasze spotkania. Kilka dni po moich urodzinach, i najbardziej pracowitym tygodniu jaki miałam w tym semestrze, Mark zrobił urodzinowego grilla. I to było nasze ostatnie wspólne spotkanie. Teraz, powoli rozjeżdżamy się do domów, albo, jak niektórzy, przedłużamy wakacje w innych zakątkach Europy. Tak więc nasza ekipa się rozpadła i nie mam żadnych złudzeń, że kiedykolwiek się jeszcze spotkamy. To była fajna pięciomiesięczna przygoda, ale to wszystko. Tak jak wspominałam kilka miesięcy temu, skoro połączyła nas przypadkowa znajomość i jedno wspólne zainteresowanie, nie czyni to z nas najlepszych przyjaciół. Chyba jest to całkiem normalne i uzasadnione, a ja nie mam żadnych żali, że pewnie nie będziemy utrzymywać jakiegoś większego kontaktu po Erasmusie. Jak to mówią... było, ale minęło.
Teraz mogę przynajmniej odhaczyć kilka rzeczy z mojej bucket list i nikt mi nie zarzuci, że nie skorzystałam z Erasmusa w pełni. Wydaje mi się, że skorzystałam z niego tak bardzo jak tylko mogłam, na swój sposób. Nikogo nie udawałam i próbowałam wychodzić ze swojej comfort zone. Wydaje mi się, że mi się udało. Poznałam kilka ciekawych osób z różnych krajów i środowisk, byłam bardziej otwarta niż zazwyczaj. Starałam się nie przejmować tym jak mówię, i po prostu mówić jak najwięcej w języku angielskim. Ukulturalniłam się za wsze czasy. No i oczywiście zgarnęłam trochę wiedzy od Holendrów o edukacji. Więc chyba jest to sukces.
Zrobiłam też kilka rzeczy, których nigdy bym nie odważyła się zrobić w Polsce. 
Cycling when I was a little tipsy? Checked! Double, triple... I can't even count how many times I checked that one! :D
Jazda na rowerze z kolejną osobą na bagażniku. Checked!
Impreza bez bezpiecznego pancerza w postaci moich przyjaciół? Checked!
Ale chyba najbardziej odważny i zwariowany punkt w tym roku, to wyjazd tutaj. Erasmus był moim szalonym, ale jednak udanym, planem. To też odhaczam! :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rowery i ruch drogowy w Holandii

The green bench - śladami The Fault in Our Stars

Podwodny tunel i kolejny most - Antwerpia cz. 3