Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2018

Shoe Box Falls

Obraz
Wyobraźcie sobie najlepsze kąpielisko na świecie. Skały, wąwozy, małe wodospady, góry wokół i małe jeziorka powstałe w miejscach, gdzie woda naturalnie zatrzymywana jest przez wielkie głazy. Wyobraźcie sobie, że temperatura powietrza osiąga nawet 35 stopni Celsjusza, a powietrze do 90% wilgotności. I teraz wyobraźcie sobie, że stoicie na - nie tak wysokiej - skale i skaczecie do lodowato przyjemnej wody. Najwyższe emocje osiągacie, gdy stoicie już na skale i patrzycie w dół, na taflę wody. Z dołu, długość skoku nie wydawała się taka przerażająca. Ale skaczecie i z głośnym pluskiem  uderzacie o powierzchnię wody, zanurzając się całkowicie. Przez sekundę świat wydaje się nie istnieć. A uczucie wody wokół jest niesamowite. Przez jedną sekundę, wydaje się, że się udusicie, woda wdziera się do waszego nosa, uszu, ust i wtedy zaczynają pracować ręce i nogi. Wynurzacie się, a pierwszy niezdarny oddech jest najlepszym jaki kiedykolwiek zabraliście. Shoe Box Fall niedaleko Keene Va...

I spread the love for pierogi!

Obraz
Mój wyjazd do Ameryki (w dodatku w roli kucharki), nie mógł się obyć bez pierogowej nocy. W czasie podróży do Kanady ustaliłyśmy z dziewczynami, że poświęcimy swój sobotni czas na lepienie pierogów, więc jeszcze w Montrealu udało mi się kupić biały ser, nie polski, ale dość podobny, na  pierogi ruskie. Dla Valerii było to pierwsze pierogowe przeżycie, a Logan, choć już je jadła i wcześniej nawet sama robiła - po jakimś miesiącu okazało się, że Logan w dzieciństwie miała Polską nianię Mariolę - to chciała nauczyć się je robić od podstaw od prawdziwego polskiego mastera pierogów, a że miała tylko mnie, a nie mastera, to pierogi wyszły jakie wyszły.  Osobiście, uwielbiam pierogi ruskie, więc naturalnie była to dla mnie pierwsza wersja pierogów, które przedstawiłam dziewczynom. Zaskoczeniem było dla mnie, że to nie one skradły ich żołądki. Oprócz nadzienia ruskiego, zrobiłyśmy nadzienie z pieczarek i kapusty kiszonej (sauerkraut) i te pierogi wyszły o niebo lepiej niż ruski...

South Boquet

Obraz
Gdy Megan powiedziała mi, że będzie prowadzić wycieczkę po południu, w pięć minut przebrałam się i byłam gotowa do wyjścia. Czego nie wiedziałam, to tego, że wycieczka trwała jakieś 2 godziny, z czego 40 minut zajęło nam wejście na "górę" - a raczej wzgórek, górkę, góreczkę, wzgórze - a 20 minut zejście. Większość czasu pochłonęła jazda vanem do szlaku. Gdybym nie szła z grupą dzieci, prawdopodobnie mogłabym wejść i zejść na South Boquet w 40 minut, i to spokojnych tempem bez pośpiechu. No ale przecież darowanemu koniowi nie patrzy się w zęby, więc nie mam co narzekać, bo było przyjemnie - gdyby odjąć nieprzerwaną paplaninę dzieciaków - a widoki nie najgorsze. Widok na jezioro Champlain.

Vermont, here I come!

Obraz
Jak do tej pory zdobyłam trzy stany. Mieszkam od ponad miesiąca w Nowym Yorku (stanie), przejechałam przez New Jersey i spędziłam tam noc (ale i tak się liczy), no i dwa razy wstąpiłam gościnnie do Vermontu, a dokładniej do Burlington.  Burlington leży po drugiej stronie jeziora Champlain, które stanowi granicę pomiędzy stanem New York i Vermont, więc, żeby dostać się do miasteczka, trzeba przeprawić się promem, co samo w sobie jest już dość fajną sprawą. Ale do rzeczy. Pewnego słonecznego dnia, w moje wolne, pojechałyśmy do Burlington razem z kilkoma dziewczynami. I to był jeden z lepszych moich dni tutaj, nie tylko z powodu towarzystwa, ale też dlatego, że spełnił się jeden z moich snów.  Girl Squad! Kowbojki... specjalnie dla Ciebie K.! "Oddychaj Bożym Duchem, wypuszczaj Bożą miłość" Przez całe popołudnie chodziłyśmy głównymi ulicami Burlington, wchodząc do sklepów i sklepików, jak to studentki, które raczej ...