Fest

Fest w języku holenderskim znaczy "party", a więc festiwal, uroczystość, imprezę. Ale dla mnie Fest jest miejscem spotkań i odprężenia zmęczonego umysłu po zajęciach przy dobrym holenderskim piwie - BTW dobre holenderskie piwo jest oksymoronem, bo według większości narodów jest uważane za rozcieńczone szczyny, ale według moich standardów... jest całkiem całkiem, a w szczególności to z browaru De Prael. Piwo po zajęciach, to coś, o czym wcześniej tylko słyszałam, a czego nigdy wcześniej nie praktykowałam, więc była to dla mnie nowość (checked from the bucket list!). Nowość nowa i przyjemna. Jakby się teraz zastanowić, to istnieje całkiem dobry powód, dla którego nie praktykowałam tego zwyczaju z koleżankami ze studiów. I nie chciałabym tu zabrzmieć jak szowinista, ani człowiek niedzisiejszy, ale to jak najbardziej ma związek z płcią. Po pierwsze nie jestem wielkim fanem piwa, ale nigdy od niego nie stroniłam, gdy miałam towarzystwo. Po drugie, w zasadzie bardziej przemawia...